Ciężko mi nawet opisać, co czułem, kiedy w tamten piątek dostałem wypowiedzenie. Pracowałem w tej firmie od dwunastu lat, na magazynie, uczciwie, od szóstej rano. Myślałem, że to mój drugi dom, a okazało się, że jestem tylko kosztem, który można obciąć. Nagle, z dnia na dzień, zostałem z ręką w nocniku. Albo raczej z rachunkami na stole i pustką w portfelu. Pierwszy miesiąc jakoś przeżyliśmy z żoną z oszczędności, ale to był taki stres, że włosy mi siwiały w oczach. Szukałem pracy, ale w moim wieku i z moim wykształceniem to nie było proste. Czułem się jak bezużyteczny grat. Pewnego wieczoru, z desperacji, zacząłem przeglądać internet, myśląc o jakiejkolwiek dodatkowej pracy. I tak, zupełnie przypadkiem, natknąłem się na stronę. Z ciekawości, ale też z tej swojej bezsilności, postanowiłem sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi. Nie będę ukrywał, że moja pierwsza styczność z
aplikacja vavada zaczęła się od myśli: âA może tu jest jakaś szansa?â. Brzmi głupio, wiem. Człowiek w dołku łapie się brzytwy.
Zarejestrowałem się, skorzystałem z tego bonusu powitalnego dla nowych graczy. Pamiętam, że ręce mi się trzęsły. To nie było dla mnie naturalne środowisko. Maszyny, karty, te wszystkie migające światła⌠Wybrałem jakieś proste automaty, tematyka rybek czy coś. Stawiałem minimalne stawki, bo bałem się stracić nawet tych symbolicznym dziesięć złotych. I początkowo szło tak, jak się spodziewałem â depozyt topniał w oczach. Pomyślałem: âNo tak, jasne, kolejna głupota. Tracę resztki godnościâ. Ale jakoś mnie to wciągnęło. Nie samą grą, ale tym napięciem, tą nadzieją, która na moment zagłuszała czarną rozpacz. Zacząłem grać regularnie, wieczorami, kiedy żona oglądała seriale. Dla niej to była tylko zabawa, a dla mnie â desperacka próba znalezienia jakiegokolwiek wyjścia.
Przełom nastąpił po około dwóch tygodniach. Miałem już wtedy trochę więcej obycia z tą aplikacja vavada, próbowałem różnych gier, choć nadaz unikałem stołów. Pewnego razu, po kolejnej nieudanej rozmowie o pracę, usiadłem do automatu z motywem podróży do starożytnego Egiptu. Wrzuciłem te ostatnie pięćdziesiąt złotych, które sobie odpuściłem na ten cel. Kręciłem, kręciłem, już miałem zamiar wyjść, kiedy nagle⌠zadzwoniła kombinacja. Ekran zaczął migotać, cyfry leciały w górę. Serce zamarło mi w piersi. Myślałem, że to jakaś pomyłka. Wygrałem ponad osiem tysięcy złotych. Osiem tysięcy! Dla kogoś, kto zarabiał trzy na rękę, to była suma.
Poczułem ulgę, ale też szok. Wypłata poszła bez problemu, na konto przyszła następnego dnia. Płakałem jak dziecko. To były łzy szczęścia, ale i wstydu, że to hazard dał mi oddech, a nie uczciwa praca. Ale wtedy pomyślałem: nie chodzi o to, żeby się utrzymywać z gry, ale żeby użyć tego jako pomostu. Te pieniądze dały mi czas. Spokojnie opłaciłem czynsz za dwa miesiące z góry, kupiłem żonie nową pralkę, bo stara już ledwo zipiała, a jej nie chciała mówić, żeby mnie nie dobijać. Zostało mi jeszcze trochę. Postanowiłem, że nie rzucę się w wir grania. Traktowałem to wygraną jako znak, że może jednak los się do mnie uśmiechnął.
Z nową energią i bez tej przytłaczającej presji finansowej, ruszyłem dalej szukać pracy. I wiecie co? Udało się. Dostałem posadę w mniejszej firmie, może za mniejsze pieniądze, ale za to z ludźmi, którzy mnie szanują. Aplikacja vavada pozostała w moim telefonie. Czasem, raz na tydzień czy dwa, wieczorem, dla relaksu, gram sobie na symboliczną stawkę. To jak taka moja mała prywatna loteria. Czasem coś wygram, czasem przegram te parę groszy. Ale już nie gram z desperacji. Gram dla tej chwili zapomnienia, dla dreszczyku. I wiem, że tamta wielka wygrana przyszła w idealnym momencie, żebym nie upadł na samo dno. Nie polecam nikomu szukania w tym rozwiązania wszystkich problemów, bo to ślepa uliczka. Ale w moim przypadku to była dziwna, kręta ścieżka, która jednak wyprowadziła mnie z lasu. Dziś patrzę na to jak na przedziwny rozdział życia, który, choć zaczynał się koszmarnie, to jednak miał dobre zakończenie. I wiem, że bez tego zastrzyku gotówki i nadziei, pewnie do dziś tkwiłbym w tej czarnej dziurze bezsilności.