04-22-2007 09:44 PM
Zanim opowiem o podróży, jeszcze trochę o dolegliwościach. Oczywiście bardzo indywidualnie, bo to indywidualna sprawa jest. Mnie osobiście na początku najbardziej dokuczało to uczucie nadmiernej pełności - mimo że doorobiłam się tylu dodatkowych kilogramów, nie lubię jeść "po kokardkę" i to uczucie zawsze dla mnie było paskudne. Na szczęście po jakimś czasie wyraźnie się zmniejsza (oczywiście jeśli nie przesadzimy z jedzeniem, o co dużo łatwiej niż w "normalnych" warunkach). Nie miałam i nadal nie mam natomiast zbyt dużych problemów ze zgagą czego szczerze powiedziawszy obawiałam się najbardziej.
Przed wyjazdem profilaktycznie wzięłam środek zapobiegający wymiotom i raczej oszczędzałam się z piciem - tak na wszelki wypadek. Nie miałąm żadnych problemów żołądkowych ale do domu dojechałam chyba nieco odwodniona i z paskudnym bólem głowy. Na szczęście łatwo było temu zaradzić i już w piątek wieczorem poczułam się naprawdę dobrze. Pozwoliłam sobie nawet na 1/3 słoiczka marchewkowej papki Gerbera ale chyba przedobrzyłam - mojemu żołądkowi niezbyt to odpowiadało.
Sobota i dzisiaj to kolejne dni dochodzenia do siebie. Nadal utrzymują się skurcze żołądka, występujące po zjedzeniu lub wypiciu czegoś tak raz na kilkanaście minut. Nie są już jednak tak dokuczliwe jak jeszcze w piątek. Mam też uczucie pełności - nie przepełnienia ale pełności.
Dzisiejsze (i pewnie jutrzejsze też takie będzie) menu:
- 4-5 kubków różnych herbatek (niesłodzonych) - łącznie jakieś 1,5 litra
- 1 kubek drobiowego czystego rosołu przyrządzonego przez mojego męża
- 1/2 butelki bobofruta marchwiowo-jabłkowego bez cukru
+ około litra wody mineralnej niegazowanej
Na razie nie podam masy ciała, bo już jakiś czas temu zepsuła mi się waga - pokazuje 75 kilo i ani deka więcej. Jakiś znak czy coś? Muszę tak czy inaczej kupić nową
